OPIS
Tytuł: Kołysanka z Auschwitz
Autor: Mario Escobar
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 240
Ocena: 5/5
Opowieść inspirowana prawdziwą historią Helene Hannemann -
Niemki, żony Roma i matki pięciorga dzieci, która za swoją rodziną poszła
prosto do piekła.
W maju 1943 roku do domu Helene Hennemann brutalnie wkracza
policja, która z rozkazu Heinricha Himmlera zabiera do obozów Romów i Sinti.
Mąż i dzieci Helene maja trafić do Auschwitz-Birkenau, ale ona, jako
przedstawicielka czystej aryjskiej krwi, może wybrać wolność. Decyduje się
jednak na dobrowolne zesłanie do piekła.
Kiedy do obozu przyjeżdża doktor Mengele i powierza Helene
prowadzenie przedszkola, kobieta rozpoczyna heroiczną walke o życie dzieci. I
choć wie, że los jej podopiecznych jest z góry przesądzony, robi wszystko, by
złagodzić ich cierpienia.
Poruszająca opowieść o wytrwałości, nadziei i sile w jednym
z najbardziej przerażających miejsc na ziemi.
RECENZJA
Druga wojna światowa. Niemcy. Helene, żona cygana, matka pięciorga dzieci, w tym bliźniąt, wychodząc z dziećmi do szkoły na klatce schodowej natyka się na SS-manów. Komunikat jest prosty: zabieramy cygana i dzieci do obozu. Pani może zostać, bo jest Pani Niemką. Helene bez wahania podjęła decyzję. Nie zostawi ukochanego męża i gromadki dzieci, jedzie do obozu z nimi.
„Zrozumiałam, że być matką to coś znacznie więcej, niż wychowywać dzieci; to naginać duszę, aż własne ja na zawsze połączy się z ich pięknymi niewinnymi twarzami”
Kiedy trafiają na miejsce zostają rozdzieleni – Johann
trafia do obozu w Auschwitz, Helene z dzieciakami do Birkenau. Jest tam
świadkiem okropnych wydarzeń. Trafia do baraku z cyganami z rosji, gdzie już
pierwszego dnia zostaje przez współwięźniarki okradziona i poniżona. W obronie
Helene stają kobiety z innego baraku, cyganki o „wyższym statusie” w obozie. To
one załatwiły jej przeniesienie do ich baraku – mniej przepełnionego, ale
niewiele lepszego pod innymi względami od reszty. Helene na wolności pracowała
jako pielęgniarka, w obozie zatrudnia się więc do pomocy w barakach
szpitalnych. To tam poznaje doktora Mengele. Mężczyzna nie robi dobrego
wrażenia na Helene, jednak niedługo po rozpoczęciu wspólnej pracy w barakach
szpitalnych Mengele proponuje Helene założenie… przedszkola dla dzieciaków z
obozu. Pomysł ten wydaje się być zupełnie niewiarygodny i niemożliwy do
wykonania, a jednak już niedługo po tej propozycji doktor wyznacza na
przedszkole dwa baraki oraz według listy stworzonej przez Helene zamawia
niezbędne do prowadzenia przedszkola materiały – farby do pomalowania ścian,
stoliki, krzesła, zeszyty, kredki, zabawki a nawet rzutnik i klika animowanych
filmów. Rodzice bardzo chętnie przyprowadzają swoje dzieci do placówki –
dostają tam większe racje żywnościowe oraz chociaż na chwilę odrywają się od
smutnej i pełnej cierpień codzienności. Doktor Mengele nie jest jednak
człowiekiem, który bezinteresownie chce pomóc cygańskim matkom i ich dzieciom.
Jest okrutnym człowiekiem, który w swoim laboratorium na terenie obozu wykonuje
eksperymenty na dzieciach – głównie bliźniętach. Doktor zabiera dzieci z
przedszkola, stąd też więźniowie przestają ufać Helene i jej pomocnicom,
twierdząc że pomagają one doktorowi i wysyłają do niego ich dzieci. Helene
codziennie drży o życie swoich bliźniąt.
Warunki w obozie z dnia na dzień są gorsze, a Niemcy zaczynają
przegrywać wojnę, więc nastroje strażników i Kapo również ulegają pogorszeniu,
co sprawia, że są jeszcze bardziej okrutni. Czy Helene i jej dzieciakom uda się
przeżyć uwięzienie w obozie i wrócić do normalnego życia?
Nie jest to historia lekka. Jak mogłaby być? Na każdej
stronie widać głód, brud, choroby, cierpienie fizyczne jak i psychiczne oraz
śmierć. Nie jest to mój początek z tematyką obozową, ale książkę czytałam z
zapartym tchem. Bałam się, cierpiałam, płakałam wraz z bohaterami. Wraz z nimi
cieszyłam się z każdego najmniejszego sukcesu na drodze do lepszych warunków. Z
każdego najlżejszego uśmiechu na ich zmęczonych smutkiem twarzach. Jest to
opowieść smutna od początku do końca. Bez sielanki, bez happy endu. Bez litości
dla czytelnika. Okrutna. Ale przez to naprawdę niesamowita – bo prawdziwa. Tak
było naprawdę. Ci okrutni ludzie istnieli naprawdę. Te eksperymenty na
dzieciach, torturowanie ich, naprawdę miały miejsce. Szczególnie młodym osobom
bardzo ciężko jest sobie to wyobrazić, ale tak było. Książka zdecydowanie
powinna zostać włączona jako lektura w liceum. Żeby młodzież dowiedziała się o
obozach trochę więcej niż tylko z poświęconej tej tematyce
czterdziestopięciominutowej lekcji historii w szkole. O tym należy wiedzieć. O
tym powinno się czytać.
Ja tę książkę będę polecała każdemu i na każdym kroku. Aby
każdy zrozumiał:
„Czasem musimy stracić wszystko, aby zrozumieć, co jest najważniejsze.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz